Witam,wszystkie wydarzenia oparte są na faktach.
Więc tak,zaczęło się od tego że spałem ponad 12 godzin.Cóż, bo mogę.I po wstaniu z łóżka nadal chciało mi się spać no ale co tam.Zjadłem sobie śniadanie i siadam na kompa.Po paru godzinach patrzę a tu 14 dochodzi, to poszedłem zjeść obiad [naleśniki] i 20minut po obiedzie wyszedłem z domu.Otwieram dzwi od klatki schodowej i patrzę że odśnieżony chodnik i sobie myślę że jednak na coś się jednak zdaje te grabienie wody tzw.odśnieżanie.Idę sobie z 20m dalej a tu nagle śniegu po kolana..Myślę sobie, dobra fuck the police idę ulicą.Tak też poczyniłem i po 15minutach znalazłem się na siłowni.Otwieram dzwi, witam się z ziomeczkami. Wchodzę na salę w której zazwyczaj ćwiczymy i patrzę a tu nie ma drążka który był przyczepiony do ściany jak i podłogi.W mojej głowie aż zawrzało!Nagle usłyszałem d?więk wiertarki i odwracam się w stronę słyszanego d?więku a tam pan " majster " montuje drążek w innej sali w której znajdują się feralne maszyny do ćwicze? tj. wyciągi i inne gunwa. Zazwyczaj ćwiczą tam słabsi ogółem.I pan majster powiedział po jakichś 15minutach że można już ćwiczyć na owym drążku.Myślę sobie no, wreszcie i nim się pan majster spostrzegł już sobie zrobiłem testowego Muscle Up'a.Stwierdziłem że stabilnie, pocieszony ową informacją rozpocząłem trening.Lecz już po pierwszej serii pierwszego ćwiczenia wiedziałem że coś jest nie tak..Totalnie brakowało mi sił do czegokolwiek i trening wyglądał tak że się po prostu opierdzielałem całą godzinę.Mówię kumplowi że coś tu nie gra i stwierdził że to przez te maszyny, one na nas osłabiają swoją aurą.Pomyślałem że to bardzo możliwe i tak też narodziła się ta opowiastka pisana bez żadnego ładu i składu.
Pozdrawiam :D